Znajdź książkę

Nasz antykwariat internetowy to zbiór ponad 40.000 książek

    ul. Wilcza 29 A lok. 25
    00-544 Warszawa
    tel. 022 622 11 54
    0,00 

    PRZEMYSŁAW PAWLAK: W SUTERENIE PRZY WILCZEJ

    Cóż ty tak lekce sobie mnie bierzesz? – spytał Mariuszkowski młodszego kwadryganta, skwitowania żądając znienacka.

    Ach, ta polszczyzna! Inwersje, wzdłużenia, fajerwerki erystyki! Kwadrans wcześniej dywagowaliśmy byli z panną Rarożek o czasownikowych powinowactwach kwadrygi. Że wyprzedza, porywa, tratuje… Cóż by mogła jeszcze? Bigę i trojkę, zdaje się, o całe długości bierze. Chyba że każdy koń w innym kierunku pędzi, a za nimi z szarpanej łodzi na dwóch kołach wystaje nagi kulturysta… Jak w tej pięciotonowej przeszło, nad jednym z najpiękniejszych parkingów Warszawy.

    To może napiszę o rydwanach? Że w paleolicie słońce to okrąg przedzielony czterema szprychami pór roku, a potem zdarzały się zaprzężone w łabędzie, drezdeńskie pantery, słonie Hadriana – Sokolnickiemu poczęła tężeć facjata – że Apollina unosiły poetyckie wieszczby, Posejdona hipokampy, i że Chrystus powoził niczym Helios…

    Kto będzie czytał o tympanonie Komory Wodnej przy Kłopotowskiego! Coś Pan! – sarkał i wyzłośliwiał się antykwariusz coraz zacieklej.

    Dzięki temu bywalcy Kwadrygi skojarzą was z promienną świadomością panującą nad wierzchowcami namiętności – oponowałem, choć czułem, jak topią mi się opalane sceptycyzmem skrzydła.

    Panie Pawlacy, pan chyba spadłeś z akwaforty Brandla, a mogłeś się Łuku złapać.

    A czy pan wie – próbowałem wciąż, rozglądając się za jakimś Cyrenejczykiem – że największą europejską kwadrygę, na dachu brunszwickiego pałacu, wyrzeźbił pana imiennik, Wochniak? Przecież to wszystko da się znaleźć w albumach na waszych regałach!

    Tak, tak, kwadrygi na propylejach rzymskiego Ołtarza Ojczyzny to jedność i wolność, a Apollińska przebóstwia Stanisława Augusta na plafonie w Łazienkach… To jest architektura, hermetyczna nuda, nikt tego na blogu nie zniesie! – Sokolnicki przewrócił oczyma, aż mu podszewki gałek zabłysły.

    Opadłem z sił. Już ani Plutarch tu nie pomoże, ani monety edylów roku 58. Czułem się, jakby Heliogabal mnie był rozjechał, a nie groby na Watykanie, jakbym utknął w bramie zamiast Pompejusza. Jowiszu, pożycz błyskawice!

    Pan takie ciekawe śledztwa prowadzi o pieczątkach, dworkach – wyszeptała zza biurka panna Rarożek – albo sięgnij pan po jakiś tomik spośród pierwszych wydań, Sokolnicki przepada.

    Przeszklona szafa zaskrzypiała. Od rumaków Lizypa do pierwodruków, to dopiero niespodziewany obrót rzeczy.

    Barbaro z popiołu i srebra / Jestem z drewna. 1956. Doprawdy, cudowny ten Białoszewski. Ale tak z Mirona wyskoczyć, toż to znowu nielegał, lewackię indoktrynację uskuteczniać? Zresztą dość mam tych wszędzie-facetów. Babomatriarchat dawno już ogłoszony, a tu Księżna Irina w korzeniach spróchniałej wierzby się przewraca.

    Idź pan z tym swoim Witkacym! Rypmanny i koczkodany – prychnął Mariuszkowski, zbierając się na obiad.

    Dla was ni ma jeno chleb powszedni, nic, jeno koryto wieprzowe… jeść, jeść i nic wincyj? Przecie wy codziennie obiad jecie. Sokolnicki, skończcie z tym przesądem!

    Niech idą! – wyskrzeczała, wychodząc z zaplecza, panna Rarożek – mam tu coś dla Pana, okładka urocza, bordiura kolorowa, jako te pańskie Szancery z dzieciństwa, Rożankowski. Teodor, zdaje się.

    Biblioteka Laureatów Nobla. Właśnie takie łowy na półkach uwielbiam! Kojarzy mi się od razu z tymi włoskimi Chłopami, przywiezionymi z Bari. Pamięta Pani ten egzemplarz? I contadini w tłumaczeniu Aurory Beniamino, uczennicy Hanny Nałkowskiej-Bickowej, cenionej niegdyś rzeźbiarki, z okładką Mario Pompei i faszystowską pieczątką Nucleo Universitario Fascista w Bitonto. To też była seria noblistów. Ciekaw jestem, kto od kogo pożyczył pomysł.

    Jakie się kiedyś nakłady dało sprzedać… Trzy, pięć, nawet dziesięć tysięcy! Nic dziwnego, że inwestowali w smaczne okładki.

    Konrad porucznik. Gustaw, Karol Spitteler, landrynkowa, w rzeczy samej. Ars longa, vita brevis. Sztuka długa, życie krótkie. Wygląda trochę jak książka kucharska – z uniesioną brwią czekałem na reakcję – w internetach piszą, że do wybuchu wojny wyszło osiemdziesiąt tomów, ale mieliście tu kiedyś Inteligencję kwiatów Maeterlincka, wydaną w 1948 r. w tej samej serii. No tak, nobliści, dlatego tylko dwie autorki na tyle książek, Selma Lagerlöf i Grazia Deledda. W opracowaniach zachwyty nad wydawcą Rudolfem Wegnerem, kilkoma ilustratorami i długa lista tłumaczy. Czyli jak zwykle, feminatywy widać niestrawne jak spóźnione rydze. A propos, na uniwerku sufrażystki_3.0 piszą się już „doktora”.

    Oj, zaskoczę Pana. Tego Spittelera spolszczyła Bronisława Neufeldówna. I proszę, ma Pan kolejne śledztwo! Może nie proweniencyjne, ale na pewno więcej kobiet da się wytropić.

    Izabela Lutosławska, Źle kochana, Jacinto Benavente y Martinez, a Życie mrówek Maeterlincka przetłumaczyła Maria Czartkowska, razem z Adamem. Poza tym, skoro Wegner zmarł w 1941 r., ktoś musiał to kontynuować… Tak! Żona Wanda i córka Irena Rybotycka, ale o nich trudniej się dowiedzieć – marudziłem znad telefonicznego ekranu – i to wszystko.

    Trzeba by sprawdzić F. Aum., przekład autoryzowany norweskich powieści Hamsuna. Kobiety u studni. Może to skrót od personaliów jakiejś niewiasty?

    Wiem, moja droga Watsonko, że dzielisz ze mną miłość do spraw niezwykłych, leżących poza konwencjami i nużącą monotonią codziennego życia. Pod pseudonimem skryła się tu niejaka Felicja Baumgarten-Campetti. W Kronikach tygodniowych Piotr Choynowski wyżywał się nad jej przekładem, twierdząc, że zgnębiła Knuta okrutnie, po męsku, nie znała litości. Ostatni rozdział podsumował po pierwszej części, do drugiej nawet nie zajrzał.

    Ależ to poliglotka! Tłumaczyła bajki grenlandzkie, znała wszystkie języki Skandynawii, włoski, no i polski, bo była łodzianką! – panna Rarożek połknęła bakcyla – Może ktoś o niej coś wspomniał w dziennikach albo pamiętniku?

    Zajadła esperantystka! Ach, ten Iwaszkiewicz, Portrety na marginesach, Podróże do Włoch… Plotka literacka uschłaby wżdy bez Jarosława! Spotkał ją wpierw w 1932 r. w Kopenhadze. Za Gaetanem Campettim poszła za mąż aż do toskańskiej Lukki, miasta Pucciniego i Cipolliniego. Pierwszy gej polskiego górnictwa martwił się, że zmarznie w jej dwunastopokojowych marmurach przy ulicy Antonio Mordini. Obiecała mu, że na przyjazd nagrzeje mieszkanie – rozpaliła w kominku dwiema wielkimi szyszkami piniowymi.

    Pewnie przeziębił sobie cnoty i w odwecie, w Kongresie we Florencji uwiecznił zamiast Felicji jej duńską współlokatorkę, pannę Goethe. Coś więcej wiemy o tłumaczce rodem z Łodzi?

    Jej siostra Franciszka Baumgarten-Tramer była znaną w Szwajcarii profesorką psychologii. Radzę usiąść, owszem, znalazłem coś jeszcze. W Izraelu na cześć Felicji posadzono trzy tysiące drzew, mały las, za to, że w czasie wojny, z pomocą męża i Miriam Plotkin, organizowała ratunek dla Żydów. Ale kto by to nad Wisłą pamiętał…

    Panowie wracają z obiadu, znów zaczną się sprzeczki. Nagram was kiedyś i namówię radiowców na słuchowisko, antykwaryczny odpowiednik W Jezioranach.

    W suterenie przy Wilczej? Wchodzę w to!

     

    Przemysław Pawlak

     

    Ptaszki w tle pożyczyliśmy z okładki czasopisma Polska, numer 4 z 1959 roku. Autor: Roman Cieślewicz.

    © Kwadryga | wykonanie: THE NEW LOOK
    0
      0
      Twój koszyk
      Twój koszyk jest pustyWróć do sklepu

      Antykwariat Kwadryga

      jest miejscem wyjątkowym, przestrzenią zatrzymanego czasu – świadectwem historii kultury zapisanej na kartach tysięcy książek.