ŻYCIE CODZIENNE WARSZAWSKIEGO GETTA. WARSZAWSKIE GETTO I LUDZIE (1939-1945 I DALEJ).
28,00 zł
Produkt niedostępny
Autor | |
---|---|
Miasto wydania | |
Wydawnictwo | |
Rok wydania |
Format 14×20 cm, stron 322, cz-b ilustracje, miękka okładka.
Stan dobry (obtarcia okładki).
Nota wydawnicza:
TADEUSZ BEDNARCZYK (ppłk WP), urodził się w roku 1913 w Warszawie w katolickiej rodzinie rzemieślniczej, ukończył studia ekonomiczne (SGH) i rozpoczął pracę jako urzę-dnik skarbowy w dzielnicy żydowskiej. W styczniu 1940 zostaje w Komendzie Gł. OW (Organizacji Wojsko-wej, powołanej jeszcze we wrześniu 39 na rozkaz gen. Sikorskiego) kierownikiem Wydziału ds. Mniejszości Narodowej i Pomocy Żydom. Współpracuje z prezesem gminy żydowskiej int. Adamem Czerniakowem. Na wniosek Bednarczyka OW i CKON (Centralny Komitet Organizacji Niepodległościowych) koordynują swoją pomoc niesioną gettu, a potem ukrywającym się Żydom, był pełnomocnikiem obydwu tych organizacji i AK. Na stanowisku tym zatwierdził go gen. Grot-Rowecki. Z racji funkcji konspiracyjnej miał dokładną orientację w akcji pomocy gettu tak ekonomicznej, jak i wojskowej. Był inicjatorem powstania pierwszych zorganizowanych, zbrojnych ognisk oporu w getcie, ma osobisty udział w powołaniu Żydowskiego Związku Wojskowego, mającego ogromne zasługi w walce z Niemcami i niszczeniu niemieckiej siatki konfidentów i kolaborantów. Pracę wewnątrz getta umożliwiała mu stała przepustka pracownika Urzędów Skarbowych. Bednarczyk jest jedynym żyjącym Polakiem, który był w getcie codziennie aż do 18 kwietnia 1943 r. Ostatni raz był tam nocą z 30 kwietnia na 1 maja 43 dostarczając amunicję walczącym powstańcom.
ŻYCIE CODZIENNE WARSZAWSKIEGO GETTA – jest nie tylko bogato udokumentowaną relacją o pomocy niesionej Żydom przez Polaków, jest to książka napisana na podstawie osobistych przeżyć, zrobionych natychmiast po wojnie notatek, uzupełniona późniejszymi relacjami świadków tych dramatycznych zdarzeń, oraz innymi opracowaniami historycznymi. Jej pierwszy szkic, czy raczej wersja; powstała 32 lata temu. Nie z winy autora, który proponował jej wydanie licznym oficynom, nie trafiła dotychczas na półki księgarskie i do rąk Czytelników. Niektóre wydawnictwa entuzjastycznie odnosiły się do przedłożonego tekstu, nawet wypłacając autorowi honorarium, ale w ostatnim momencie pod naciskiem „tajemniczych" sił zmieniały decyzję i książka pozostawała nadal tylko w maszynopisie. Jedynie uporowi Autora zawdzięczamy fakt, że wreszcie dostaje ją Czytelnik do ręki. Po zapoznaniu się z jej treścią łatwo zrozumie dlaczego spotkał ją taki, a nie szczęśliwy los, na który z całą pewnością zasługuje. Habent sua fata libelli – książki (jak ludzie) mają swoje losy.