Znajdź książkę

Nasz antykwariat internetowy to zbiór ponad 40.000 książek

    ul. Wilcza 29 A lok. 25
    00-544 Warszawa
    tel. 022 622 11 54
    0,00 

    JAN STRAUS: WITAJ W KLUBIE, CZYLI O JEDENASTEJ AUKCJI KWADRYGI

    Życie nie jest jednak snem, toteż pana Artura Jastrzębskiego wyrażającego na fejsbuku swoje zaskoczenie, że spotykamy się na onebidzie z fruktami jego działalności już po raz jedenasty, nie będę szczypać, by się zbudził, bo nawet jeśli się rozmarzony zdrzemnął w internecie, to tylko na chwilkę. Tak trzymać, dzielny NIMALO, a my ściskamy kciuki, byśmy się z Pana „dzieckiem” spotkali na wiosnę po raz dwunasty, a nawet trzynasty. Byle to nie było w przysłowiowy piątek. A teraz do roboty.

    Z każdą aukcją oferta Kwadrygi jest coraz większa, więc i wyniki powinny być rekordowe. Zapowiadają to już otwierające aukcję startupy: liczny zestaw książek poświęconych numizmatyce. Tu muszę przyznać, że takiej liczby książek Gumowskiego, łącznie z głośnym Podręcznikiem numizmatyki polskiej (poz. 8), na jednej aukcji od lat nie było.

    Czy podręczniki do numizmatyki stanowić mogą zachętę do wydawania, a nie do kolekcjonowania pieniędzy? Najlepszą odpowiedzią na to pytanie są perły Kwadrygi. Jednak żal byłoby gdyby jedna z nich, dokument stanowiący bezcenne źródło do dziejów powstania listopadowego, trafił do rąk prywatnych. Myślę tu o Wykazie przychodu i rozchodu na formację pułków strzeleckich w województwie krakowskim w roku 1831 (poz. 22). Rękopis ten powinien trafić do AGAD, Muzeum WP, ewentualnie do zbiorów formującego się Muzeum Historii Polski. Czy tak się stanie? Czasy są ciężkie, więc budżety muzealne cięte są przez władzę w pierwszej kolejności. Wiadomo: najłatwiej oszczędzić na kulturze i nauce, a najlepiej na zdrowiu. Ma się wtedy dwa w jednym, bo chory obywatel prędzej umrze niż wybierze się do muzeum. A umarlak: i na głosowanie nie pójdzie, i renty nie potrzebuje.

    Wykaz przychodu…” to nie jedyna perła z czasów powstania listopadowego na 11. aukcji Kwadrygi. Drugą są niewątpliwie monumentalne, pięciotomowe Pamiętniki” Stanisława Barzykowskiego (poz. 50). Bez pamiętników tych – ich zachowanie i udostępnienie zawdzięczamy bodajże edytorowi wszech czasów polskich pamiętników, Grekowi z pochodzenia, Janowi Konstantemu Żupańskiemu – pewno nie byłoby możliwe napisanie adekwatnej do listopadowych wydarzeń historii. I choć równie ważne dla historyków powstania listopadowego są pamiętniki Mochnackiego (w XIX wieku miały aż trzy wydania), Prądzyńskiego (ukazały się w okresie dwudziestolecia) i Ostrowskiego (zostały wydane w 1961 roku w Ossolineum) to jednak z nich wszystkich, opus magnum Barzykowskiego jest najtrudniejsze do zdobycia. Wytłoczone na kiepskim papierze (to los wszystkich pamiętników w edycji Żupańskiego), dotrwało do naszych czasów w nielicznych egzemplarzach, w dodatku w pojedynczych tomach. I tak było przez nas, miłośników pamiętników, kolekcjonowane. Zbierało się je tom po tomie, na zapas kupując nawet dublety, by wymienić je u szczęśliwszego kolegi. Powtarzam: czyniliśmy tak, bo na komplet w jednolitej oprawie z epoki szans nie było, a kto kupił dwa, trzy tomy identycznie oprawne, to pozostałe – te w kolekcjonerskiej łapance dozbierane – zanosił do introligatora i próbował podobnie odziać. To właśnie przypadek kompletu na naszej aukcji.

    Podobnie jak Barzykowskiego, z pojedynków zbieraliśmy Od białego caratu do czerwonego Jana Kucharzewskiego (poz. 85, 86), siedem tomów może najlepszej książki jaką kiedykolwiek o Rosji napisano, wydawanej w „kawałkach” w latach 1923-1937 nakładem zasłużonej Kasy im. Mianowskiego. Co do wagi dzieła, które powinno trafić do rąk każdego historyka i dyplomaty: cytuję fragment odautorskiego wstępu do tomu pierwszego Od białego caratu do czerwonego. Fragment, moim zdaniem, aktualny do dziś:

    „Przeceniając potęgę materialną caratu, Zachód nie doceniał czynników duchowych tej potęgi. Nie miał pojęcia o ogromie ambicji i pychy, o wytrwałości, ciągłości i przebiegłości polityki rosyjskiej. (…) Skutkiem tego był fakt paradoksalny, iż Moskwa, jakkolwiek ciemna i barbarzyńska, od początku lepiej przenikała politykę państw europejskich, niż te ostatnie, choć oświecone – arkana polityki moskiewskiej (…) Polityka Moskwy, od pierwszego zetknięcia z Europą, jest ostrożna, niedowierzająca, pełna rezerwy, lękająca się o to, by nie ulec przemożnemu kunsztowi Zachodu. Ta cecha przetrwała w polityce rosyjskiej na stałe. Rosja darowywała zwykle prędko i zapominała, pozornie przynajmniej, porażki orężne. (…) Porażek dyplomatycznych nie darowywała nigdy, po nich zostawał jej wstyd, wściekłość, poczucie niższości umysłowej i cywilizacyjnej. Od czasu zrzucenia jarzma tatarskiego i zetknięcia z Europą Moskwa niczego tak nie lękała się, jak tego, by jej nie brano za państwo barbarzyńskie. Był to snobizm cywilizacyjny, chodziło o pozór, o opinię w świecie.

    To tylko jedna z tez Kucharzewskiego. Te i wszystkie inne autor skrupulatnie udowadnia w swej książce.

    Dzieło Kucharzewskiego, dostępne tylko w języku polskim, nie mogło zdobyć odbiorców za granicą, a w kraju, z powodu szczupłej grupy potencjalnych odbiorców, sprzedawało się kiepsko. Poszczególne tomy, oferowane (w zależności od objętości) w cenie od 6 do 10 zł, w 1937 roku przeceniono: i tak chętnemu na zakup 7 tomu, tomy 1-6 (razem) proponowano za zł 15. Niewiele to pomogło. Nic więc dziwnego, że nierozsprzedana przed wojną, a po wojnie szykanowana przez cenzurę, książka Kucharzewskiego stała się w latach 60.-80. bardzo trudna do skompletowania. Za poszczególne jej tomy płacono na aukcjach bajońskie, jak na ówczesne stosunki, sumy. Antykwarską hossę przerwało dopiero wznowienie dzieła Kucharzewskiego przez PWN w latach 1998-2000.

    Od wznowienia Kucharzewskiego minęło już ponad 20 lat; pojawili się nowi czytelnicy; zagrożenie ze strony Rosji nie maleje; zainteresowanie Kucharzewskim powoli powraca, czego świadectwem niniejsza aukcja. Niestety dzieło nigdy nie było rozprowadzone w wydawniczym komplecie, będziemy więc znowu kolekcjonować je tom po tomie. Na szczęście każdy z nich sam w sobie stanowi pewną autonomiczną całość.

    Wracając do Barzykowskiego. Pamiętników na naszej aukcji jest sporo (poz. 27, 30, 34, 58, 64, 63, 70, 73, 99, 110, 111, 113, 116, 119, 120, 122, 498, 556, 558, 561, 564). Szkoda, że nie zostały wyodrębnione. Od porządku ważniejszy jest jednak fakt, że zebrane przez Kwadrygę memuary (z małymi wyjątkami) nie są mało znaczące. Wprost przeciwnie, często – jak w przypadku Barzykowskiego – są to dokumenty, bez których obraz opisywanych czasów byłby dalece niepełny. Mamy więc na aukcji dzieła, które powinny stanowić ozdobę kolekcji każdego poważnego kolekcjonera memorabiliów. Są to rzadkie, często dziewiętnastowieczne relacje z podróży, pamiętniki obyczajowe, a także bezpośrednie relacje świadków ważnych wypadków minionego czasu.

    Zbiór to bardzo różnorodny. I tak: obok Wspomnienia Polesia, Wołynia i Litwy autorstwa przezacnego Józefa Ignacego Kraszewskiego, mamy Pielgrzymka do Ziemi Świętej” pióra Ignacego Hołowińskiego (poz. 27), arcybiskupa mohylewskiego, erudyty władającego kilkoma językami, poety, historyka i amatora wszelkich starożytności, odwiedzającego bliski wschód w ramach wizyty duszpasterskiej. Jednak próżno w dziele naszego arcybiskupa szukać modlitewnego skupienia. Wypełniają je za to liczne i barwne opisy bliskowschodnich i helleńskich starożytności (ze wspaniałym opisem Konstantynopola na czele), zapisy spotkań z najważniejszymi bohaterami tamtych miejsc i czasów (także z dragomanami polskiego pochodzenia w służbie rosyjskiej), obrazy miejscowości, budynków, cudów natury i ludzi. Oczywiście w relacji tej nie mogło zabraknąć barwnego opisu Jerozolimy i zamieszkujących ziemię świętą Żydów polskich i litewskich, osiadłych na stare lata w miejscu, w którym powstały Miszna i Talmud.

    Przedmiotem naszej aukcji jest drugie, z 1853 roku, petersburskie wydanie książki Hołowińskiego. Wystawiony egzemplarz należy do rzadkich, bogato ilustrowanych. Większość nakładu ze względu na koszt druku litografii została ilustracji pozbawiona. Nakład książki był duży: lista prenumeratorów tomu ilustrowanego liczy ponad 800 osób, egzemplarz ordynaryjny zamówiło około 1250 osób. Pomimo to książka jest rzadka: w sprzedaży w przeciągu ostatnich 70 lat pojawiło się tylko kilkanaście egzemplarzy. Egzemplarze pozbawione ilustracji trafiają się częściej, te z kompletem ilustracji raz na 10 lat. Podróż Hołowińskiego została po prostu zaczytana, co jest najlepszym świadectwem jej atrakcyjności.

    Wydanie pierwsze dzieła Hołowińskiego ukazało się w 1842 roku w Wilnie nakładem Glucksberga. Jest trudno dostępne nawet w największych polskich bibliotekach. Do ery onebidu pojawiło się ono w handlu aukcyjnym w komplecie – 5 tomów razem – tylko trzy razy, poza tym licytowanych było kilka pojedynczych tomów. Edycja Glucksberga była równie bogato ilustrowana, co petersburska Wolffa. Czy użyte do jej ozdoby płyty litograficzne zostały wykorzystane w wydaniu drugim? Trudno było to sprawdzić siedząc na wsi, w dodatku z kiepskim dostępem do internetu, więc muszę zawierzyć pamięci.

    Jakże odmiennymi od wspomnień arcybiskupa są Wspomnienia Polesia, Wołynia i Litwy” Józefa Ignacego Kraszewskiego (poz. 30), zawierające ciepłe opisy stron rodzinnych. Jak w przypadku Hołowińskiego, mamy do czynienia z ich drugim, paryskim wydaniem. I choć obejmuje ono tylko nieco okrojony tom pierwszy dzieła, to nie jest to istotną kolekcjonerską wadą i nie umniejsza wartości wystawionego na aukcji egzemplarza, bo jest on obdarzony pięknie sztychowaną kartą tytułową i licznymi rysunkami Kraszewskiego, których brak w pierwodruku. Posiada poza tym, co prawda nieliczne, drukowane petitem dodatki, uwzględniające najistotniejsze zmiany, które zaszły w opisywanej substancji w czasie pomiędzy obu wydaniami. Może najważniejszy z nich dotyczy losów wspaniałej biblioteki i zbiorów sztuki w Horodcu. Każdy rasowy kolekcjoner pamiętników (i Kraszewskiego) wie, że powinno się posiadać oba wydania jego pięknej księgi. A sam tekst – wznowiony po wojnie – jest łatwo dostępny i kontaktu z oryginalnymi rycinami nie zastąpi. Dodatkowo nasz egzemplarz uatrakcyjniają wyśmienite proweniencje i bardzo elegancka, bo dyskretna, skórzana oprawa Jerzego Budnika.

    O pamiętnikach mógłbym kilometrami. Nie tu na to miejsce i czas. I nie za takie pieniądze. Wypada dodać, że nie wyobrażam sobie mojej biblioteki bez tak ważnych dla kultury polskiej monumentalnych (nie tylko rozmiarami) i rzadkich w handlu Wspomnień z lat 1803-1863” Sapiehy (poz. 119), pełnych smakowitych ploteczek memuarów Gabrieli Puzyniny „W Wilnie i w dworach litewskich” (na aukcji rzadka broszura wydawnicza z dobrze zachowaną – sic! – okładką, poz. 116), a także trudnych do zdobycia (bo nierozsprzedanych, jak większość tego co wyszło w 1939 roku) wspomnień księcia Czetwertyńskiego „Na wozie i pod wozem (na aukcji jedyny mi znany egzemplarz z zachowaną obwolutą, poz. 58); no i przede wszystkim bez wydanych w 1953 roku (nieprzypadkowo tuż po śmierci Stalina, nakładem Ossolineum) Pamiętników 1870 – 1914 Stanisława Stempowskiego (wieloletniego intelektualnego partnera Marii Dąbrowskiej, wielkiego masona i ojca Jerzego Stempowskiego ps. Paweł Hostowiec, poz. 122). Kto pamiętników Stempowskiego nie czytał ten kiep! Tłumaczyć go może tylko fakt, że choć wydane w nakładzie 4000 egz. nie są dziś łatwe do zdobycia, bo tylko idiota ich się łatwo pozbywa. Licytujcie więc Panowie, Panie! Ten kawałek o pamiętnikach pragnę zakończyć sentencją, że kolekcjonuje się je przede wszystkim by czytać, a nie po to, by efektownie oprawne ładnie wyglądały na półce. I że bibliofilstwo bez pogłębionej lektury nic nie jest warte.

    A propos czytelnictwa. Od lat jest przedmiotem badań w Instytucie Książki i Czytelnictwa Biblioteki Narodowej – IKiCz. Kibicowałem tym badaniom w latach 70. i 80. ubiegłego stulecia, bo aktywny udział brała w nich moja ówczesna, pracująca w BN żona, Grażyna. Aktywność czytelnicza była wtedy nieco lepsza, niż dzisiaj, ale i tak pod względem poziomu lektur beznadziejna. Jak czytali wówczas Polacy? Ano mało ambitnie: parę lektur i beletrystykę. Wśród autorów na czołowych miejscach brylowali: Sienkiewicz, Mickiewicz, Mniszkówna i nikomu nieznany Pitigrilli. Kierujący badaniami Stanisław Siekierski doszedł do wniosku, że powinniśmy poznać gusta czytelnicze ankietowanych i każdemu z nas przydzielił inną książkę Dino Segre. Z żoną wylosowaliśmy 18 karatów dziewictwa. Ubawiliśmy się setnie – powieść okazała się zabawna, inteligentna i wcale nie taka – jak po tytule sądząc – antyfeministyczna. Tłumaczy to czemu Pitigrilli był masowo czytany – przed i po wojnie – przez panie z eleganckich domów.

    Znajomość z Pitigrillim odnowiłem parę lat później poszukując rzadkich i pięknych okładek. A on, wydawany w Polsce przez komunizujące wydawnictwo Alfa, miał do nich wyjątkowe szczęście: do polskich przekładów mistrza projektowali je bowiem w fotomontażu i rysowali wyśmienici graficy – odpowiedzialny za szatę graficzną miesięcznika Arkady Henryk Mund i nie ustępujący mu w niczym Jan Mucharski. Kolekcjonując okładki, zawsze – przynajmniej pobieżnie – czytam książki nimi obdarzone. Chcąc nie chcąc wróciłem więc również do lektury powieści Dino Segre i muszę wyznać, że nigdy się na nich nie zawiodłem. Wprędce też zorientowałem się, że wraz z „18 karatami dziewictwa” trafiłem do ekskluzywnego klubu wielbicieli skandalizujących powieści oraz wydawanego sumptem IKC-a „Tajnego detektywa”.

    Na aukcji Kwadrygi mamy aż kilka powieści Pitigrillego (poz. 275, 276, 277, 278), w dodatku ze świetnie zachowanymi okładkami. Jeśli kupisz choć jedną z nich, czytelniku miły, i ją przeczytasz, to

    WITAJ W KLUBIE.

    Pora kończyć, padł tytuł mojego szkicu. Obiecałem jednak Panu Arturowi, że wspomnę o książkach i drukach, które na niniejszej aukcji zwróciły moją uwagę swoją treścią i wyjątkową rzadkością i których chyba wcześniej w handlu nie spotkałem. Otwiera tę listęO tak zwanej historii Rusów” Ludwika Janowskiego (poz. 72), a dalej w kolejności idą: katalog domu towarowego Braci Jabłkowskich na rok 1939 (poz. 203), Informator dla przyjezdnych do Warszawy z 1928 roku (poz. 211), Na zachodzie bez zmian” Rermarque’a (poz. 224), wydane w 1929 roku w jidisz (okładkę tego dzieła sygnowaną hebrajską literą t zaprojektował Izrael Tykociński – za informację tę dziękuję nieocenionemu panu Wojtkowi Szukiewiczowi), Wędrówki miedzianego grosika” Janiny Broniewskiej, wydane w 1941 roku we Lwowie (poz. 293), okupacyjneFraszkiMagdaleny Samozwaniec (poz. 263), ulotka okołowyborczaJeden gnębi kapitał, drugi gnębi pracę, niedatowana (poz. 619), folder reklamowy motocykli NSU, wydany w 1938 roku (poz. 697), oraz kończący aukcję Katalog części zamiennych polskiego Fiata 508, rok 1937 (poz. 709).

    I to by było na tyle,

    Vale

    Jan Straus

    © Kwadryga | wykonanie: THE NEW LOOK
    0
      0
      Twój koszyk
      Twój koszyk jest pustyWróć do sklepu

      Antykwariat Kwadryga

      jest miejscem wyjątkowym, przestrzenią zatrzymanego czasu – świadectwem historii kultury zapisanej na kartach tysięcy książek.