Znajdź książkę

Nasz antykwariat internetowy to zbiór ponad 40.000 książek

    ul. Wilcza 29 A lok. 25
    00-544 Warszawa
    tel. 022 622 11 54
    0,00 

    Jan Straus: Czwarta aukcja Kwadrygi czyli naucz się tańczyć osobno walca

    To dobra porada na czasy pandemii, zwłaszcza dla księgoluba pragnącego poprawić swoje umiejętności taneczne aby znaleźć partnerkę. To także tytuł niewielkiej, wydanej w 1949 roku broszury, wystawionej na naszej aukcji pod numerem 612. Zawarta w nim kuriozalna już dziś propozycja uczepiła się mnie jak psa mucha i nie odpuszcza, bo – w polskiej bibliografii – książeczka ta to może już ostatnia przedstawicielka tak licznych niegdyś poradników tanecznych, które zgodnie odmaszerowały w przeszłość na zakurzone, biblioteczne półki. Paralela to również niespodziewana, bo kolekcjonowania książek każdy z nas musi uczyć się osobno. Nadziei na odpowiedni poradnik na razie nie widać.

    Kuriozalny tytuł nosi także „Świstak warszawski wyświstany” (poz. 301) księdza Karola Surowieckiego – zażartego przeciwnika jakobinów i wojującego antymasona – ociekająca jadem polemika z głośną w swoim czasie powieścią Stanisława Kostki Potockiego „Podróż do Ciemnogrodu”, będąca tegoż ciemnogrodu najlepszym przykładem. Ta rzadka już dziś książka unikatem na rynku antykwarycznym (jak głosi jej opis w katalogu naszej aukcji) jednak nie jest, bowiem obok słynnych tłumaczeń naszego księdza z Barruela należy do najprostszych do dostania na rynku antykwarskim „dzieł” Surowieckiego. O wiele rzadsze od niej są choćby: wzbogacona ilustracjami „Frank masonia mężczyzni kobiet …, części dwie, z dodatkiem obejmującym opis masonii pod Wielkim Wschodem francuskim zawarty w sekretnym sekretniku zawartym dla braci” (brak w polskich zbiorach publicznych), czy też w sposób rzeczowy poruszająca problemy Żydów w Polsce, w gruncie rzeczy Żydom przychylna, broszura polemiczna „Głos ludu izraelskiego”. Bo ksiądz Surowiecki – sam neofita i frankista – antysemitą (jak większość polskiego kleru) na szczęście nie był. Pomimo wszystko warto czytać tego wybitnego poprzednika Radia Maryja, choćby ku przestrodze.

    Antysemickich odnośników – niestety – nie jest również pozbawiona inna, zabawna osobliwość (poz. 605) na naszej aukcji, a mianowicie wydany w 1916 roku w Nowym Yorku Kalendarzyk kieszonkowy „Czarodziej”, zawierający szereg wskazówek „dla maluczkich”, będący (czy udaną – osądźcie Państwo sami) parodią popularnych w naszym kraju, zwłaszcza w pierwszej połowie XIX wieku, gospodarskich poradników, choćby w rodzaju seryjnie ukazującego się „Piasta”. I tak w przedmiotowym dziele, w przepisie „Jak zakląć Żyda w konia” czytamy:

    Trzeba dostać siedmiomiesięcznego okonia, mleczaka, żywego. Należy go przetrzymać żywego, przez siedem dni i nocy, w baryłce z okowity, w której była okowita zaprawiona kawałkiem szmaty z wisielca. Następnie trzeba okonia ugotować i dać zjeść kotnej suce w trzecim miesiącu, w wigilię Bożego Narodzenia o północy i te słowa wymówić: jedz plemię solone twardego okonia, aby się dziś N>N> zaraz zamienił w konia.

    Zapewniam, że przepis ten równie skutecznie posłużyć może do zamiany proboszcza w wiadro, a czytelnika niniejszego felietonu w czarnoksiężnika z krainy Oz, oczywiście pod warunkiem wyboru innej ryby. Szczęśliwemu nabywcy kalendarzyka rekomenduję równie ościste co okoń karasie w śmietanie.

    Zawsze mnie zastanawia, czemu na polskich aukcjach antykwarycznych do zwykle zasobnych działów judaików z reguły włączane są druki antysemickie, a bezzasadnie pomijane są w nich zwykle (a przecież: jak równość, to równość) dzieła artystów pochodzenia żydowskiego piszących po polsku (na niniejszej aukcji choćby Leśmian – poz. 270 oraz bardzo rzadki Brzechwa – poz. 241), czy też publikacje walczące z tym obrzydliwym zjawiskiem. Uważam także, choć nie byłem nigdy filosemitą, że druki antysemickie powinny być umieszczane w katalogach w osobnym dziale lub być oznaczone jako antysemickie w opisie bibliograficznym. Niestety nie uczyniła tego po raz kolejny, nie mająca przecież uprzedzeń rasowych Kwadryga. A szkoda, bo nasz antykwariat ma się czym na niniejszej aukcji pochwalić.

    Wśród druków walczących z antysemityzmem wyróżniają się bowiem na niej: wydana przez COFiM w 1937 roku we Lwowie, wyśmienita (praktycznie nie do zdobycia w normalnym obrocie antykwarycznym) publikacja Mateusza Missesa „Nauka o rasach w służbie polityki” (poz. 88) oraz pasjonujący i proroczy w treści zbiór reportaży Antoniego Sobańskiego zatytułowany „Cywil w Berlinie(poz. 14) Tę ostatnią książkę, wydaną w świeżo utworzonej w Roju „Nowej serii” (mówi o tym interesująca notka na skrzydełku) możemy nabyć w stanie bliskim wydawniczego, ze świetnie zachowaną, doskonałą obwolutą autorstwa Tadeusza Gronowskiego. Obwolutą ważną, bo – wraz z kilkoma innym tego artysty, które ozdabiają pierwsze tomy przedmiotowej serii – posłużyła za wzór Mieczysławowi Bermanowi, który (po Gronowskim) obwoluty dla „Serii nowej”, w tym samym stylu rysował.     

          

    Ciągle balansując na pograniczu polsko-żydowskim warto zauważyć obecność na naszej aukcji podstawowej pracy jednego z najwybitniejszych, europejskich logików XX wieku, twórcy rozszerzonej o teorię modeli semantycznej definicji prawdy, dobrego znajomego Witkacego: urodzonego w 1901 roku w Warszawie, pod nazwiskiem Tajtelbaum, Alfreda Tarskiego (poz. 601). I tylko chichot historii sprawił, że przez przypadek jego fundamentalne „Pojęcie prawdy w językach edukacyjnych” sąsiaduje w katalogu Kwadrygi z „Wielką księgą cudów i tajemnic. Czarną i białą magią”, pióra autora popularnych, międzywojennych kryminałów Stanisława Wotowskiego (poz. 507). Z obu tych przerzadkich książek pierwszą spotykam w handlu aukcyjnym chyba po raz pierwszy; drugą, bywało, można było kupić pod koniec PRL na Wolumenie, odbitą na kiepskim powielaczu poza zasięgiem cenzury, która najwyraźniej czarnej i białej magii nie traktowała jako realnego zagrożenia dla ówczesnej władzy ludowej. Na szczęście niewiele się pod tym względem zmieniło, sądzę więc, że (pomimo pojawienia się tego dzieła na aukcji Kwadrygi) prezes Kaczyński, nawet bez osłony czerwonej wstążeczki u kota, może spać spokojnie. Bardzo jestem też ciekaw kto i czy nabędzie Tarskiego, niewielu jest bowiem w Polsce kolekcjonerów dawnej książki, którzy mogliby „Pojęcie prawdy…” ze zrozumieniem przeczytać. Blisko pięćdziesiąt lat temu takie książki – bywało – kupowałem, dziś – na starość – kolekcjonuję okładki i zgłupiałem do reszty.      

          

    Piękna okładka bywa często jedyną ozdobą i zachętą do przeczytania ciekawej, choć bardzo skromnej w środku książki. Bywają jednak dzieła wydane wyjątkowo wykwintnie, do których dostępu chroni skromna, zwykle typograficzna okładka. To szlachetny przypadek wielu druków bibliofilskich, zwłaszcza francuskich. To również przypadek poematu Leopolda Staffa „Mistrz Twardowski. Pięć śpiewów o czynie” (poz. 290), który ukazał się w 1902 roku we Lwowie w opracowaniu graficznym i ze wspaniałymi ilustracjami wykonanymi starym, „dukatowym złotem”, autorstwa jednego z najwybitniejszych grafików rysujących dla „Chimery” –  Edwarda Okunia (liczne okładki oraz ilustracje do poematu „Judasz” Jana Kasprowicza). To nie jedyne arcydzieło tego malarza i grafika wystawione na czwartej aukcji Kwadrygi. W tym samym bloku tematycznym znajduje się również zbiór kilku poematów przywołanego przed chwilą autora Judasza, zatytułowany „Miłość” i generalnie temu tematowi poświęconych (poz. 266). Dzieło to zdobią przepyszne, będące kwintesencją secesyjnego stylu ilustracje, winiety i inicjały autorstwa Okunia i Efraima Mosesa Liliena. Ten wielki – urodzony nomen omen w 1874 roku w Drohobyczu – grafik pochodzenia żydowskiego, używający w Polsce imienia Maurycy, swoimi ilustracjami do „Starego Testamentu”, „Pieśni getta (Lieder des Ghetto)” oraz „Majowego święta (Maiufest)” zdobył w przeciwieństwie do Okunia –  międzynarodową sławę, a jego prace (ich pierwodruki) na europejskich rynkach antykwarycznych osiągają niebywałe w naszym kraju ceny. Zwłaszcza wydane w 1903 roku, w jidysz, napotykane niegdyś w Polsce, „Lieder des Ghetto”. Warto tu także zaznaczyć, że „Miłość” Kasprowicza jest największą pracą, którą artysta ten kiedykolwiek wykonał do polskiej książki. W dodatku wystawiony na naszej aukcji egzemplarz pochodzi z drugiego wydania tego dzieła, wzbogaconego o płócienną oprawę wydawniczą wykonaną w zakładzie introligatorskim Karola Wójcika (suchy tłok na rewersie oprawy).

    Jest to swojego rodzaju dodruk wydania pierwszego, które przecież ukazało się w tym samym (co pierwsze) 1902 roku, z okładką broszurową projektu Edwarda Okunia, która – na szczęście – na płóciennej oprawie wydawniczej została przez Wójcika skopiowana.

    I tak razem z Kasprowiczem, Staffem i Okuniem na plecach dotarliśmy do działu poezji, która – często wzbogacona o autografy twórców – zawsze stanowi jedną z największych ozdób kwadrygandzkich aukcji. Tym razem jej walorami są pierwodruki tomików Władysława Broniewskiego – zwłaszcza zwracam uwagę na rzadkie, pierwsze, jerozolimskie wydanie „Drzewa rozpaczającego(poz. 238), zachowane w idealnym stanie oraz nieczęsty debiut poety – „Wiatraki(poz. 239). Szczyptę dziegciu, w tym co napisałem, stanowi wtórna oprawa introligatorska „Wiatraków”.       

    Wtórną, introligatorską oprawę posiada także chyba najrzadsza książka na niniejszej aukcji – spośród pozycji bardzo na rynku poszukiwanych – wydany nakładem „Drogi” pierwodruk „W błyskawicy” Józefa Czechowicza (poz. 003). Jakież to jednak ma znaczenie wobec faktu, że pojawia się ona na jakiejkolwiek aukcji po raz pierwszy od 1970 roku i że w oprawie tej zachowała się bardzo interesująca, silnie zgeometryzowana oryginalna, broszurowa okładka wydawnicza (w dodatku w świetnym stanie). I nic to, że jest niepodpisana, bo dzięki umiejętnościom szperackim zespołu Kwadrygi zawdzięczam, że poznałem nazwisko jej autora – wybitnego, awangardowego lubelskiego grafika Jana Samuela Miklaszewskiego. Pozostaje pytanie, ile egzemplarzy tomu Czechowicza zachowało się w ogóle? Mój egzemplarz, z dedykacją poety, pochodzi z księgozbioru Władysława Sebyły i w oficjalnym obrocie antykwarycznym nigdy nie był. Znany jest mi jeszcze jeden egzemplarz zachowany w rękach prywatnych. Ile egzemplarzy „Z błyskawicy” – bo taki tytuł figuruje na okładce książki – zachowało się w zbiorach publicznych: trzy, pięć sztuk, chyba nie więcej – tego nie liczyłem. Licytujcie więc co sił, panie i panowie, bo drugiej takiej okazji do nabycia Czechowicza przez kolejne czterdzieści lat może już nie będzie! I pamiętajcie, że słynna radziwiłłowska „Biblia brzeska” zachowała się w (około) czterdziestu egzemplarzach.

    Szeroka, prawdziwie półpłócienna oprawa „W błyskawicy” pochodzi z epoki, jest dyskretna i wykonał ją doskonały introligator. Podobnego szczęścia nie miałem kupując niegdyś egzemplarz pierwszego wydania „Ferdydurke” Gombrowicza podwójnie zmasakrowany: przez introligatora, który poprzycinał zachowaną w całości obwolutę, ozdobioną „stugębną mandragorą” według rysunku Bruno Schulza. Na naszej aukcji także znajduje się egzemplarz tej trudnej do dostania, bo bardzo poszukiwanej i zaczytanej książki (poz. 005), w znacznie lepszym stanie, bo oprawiony w błyszczący półskórek – choć bez obwoluty. Jego widok przypomina mi pewną pouczającą anegdotę z życia pisarza, którą postaram się tutaj streścić. Pewnego dnia do podwarszawskiego pensjonatu, w którym na dłużej zatrzymał się Gombrowicz, przybył młody elegant z rzucającym się w oczy nowiuteńkim, skórzanym ekwipażem. Przy kolacji, z inicjatywy pisarza, panowie pogrążyli się w długotrwałej rozmowie. Rano mieszkańców pensjonatu zaskoczył jakże odmienny widok. Młody podróżny – opuszczając budynek – taszczył za sobą dwie, mocno podniszczone walizy. Skrobał je przez całą noc gwoździem, podobno wespół z Gombrowiczem, by wyglądały na sakwojaż wiele podróżującego światowca. Czy siła oddziaływania tej anegdoty powstrzyma czytelników jego dzieł i – co ważniejsze – introligatorów przed podobnymi ekscesami? Szczęśliwego nabywcę książki proszę tylko, by czytając „Ferdydurke” sięgnął po egzemplarz wydany współcześnie i nie fatygował niniejszego: pierwsze wydanie słynnej powieści nie zawiera bowiem pełnego, kanonicznego tekstu dzieła. Zainteresowanych tą inną już historią odsyłam do mojego eseju, który ukazał się kilka lat temu w jednym z archiwalnych już numerów „Akapitu”.   

    Każda z aukcji antykwarskich powinna posiadać swoje dominanty. Ma je również i nasza aukcja. Na dodatek aż dwie: blok wspaniale zachowanych książek dla dzieci i wiele mało znanych plakatów Bohdana Butenki. Wśród książek w opracowaniu graficznym tego artysty wiele tytułów – jak to się dzisiaj mówi – kultowych: „Dong co ma świecący nos” Edwarda Leara (poz. 218), „35 maja” Ericha Kastnera (poz. 213), czy też „Cyryl gdzie jesteś” Wiktora Woroszylskiego (poz. 231). Pośpiech jest wskazany, bo zanim się obejrzymy, książki Butenki zaczną „wyciekać” za granicę, gdzie popularność artysty szybko rośnie. W ogóle książek dziecięcych wiele wspaniałych: jest i „Miś z parasolem” autorstwa Janusza Minkiewicza w opracowaniu mojej ulubionej przekrojowej pary: Mariana Eile i Janiny Ipohorskiej – Kamyczka (poz. 221).

    Drugą dominantę, pod względem kolekcjonerskim znacznie poważniejszą od oeuvre Butenki, stanowią pierwodruki większości dzieł Sienkiewicza. O legendarnej rzadkości pierwszego wydania Trylogii, zwłaszcza w komplecie, nie ma sensu pisać, wypada tylko więc zauważyć, że pojawienie się już po raz kolejny – i to w krótkim czasie – pierwodruku tego przez lata nieobecnego na aukcjach arcydzieła, świadczyć może o wymieraniu być może ostatniego pokolenia, które przygody polskich trzech muszkieterów: Skrzetuskiego, Wołodyjowskiego i Zagłoby znało na pamięć. Jednak mnie, któremu z trudem przyszło wydobycie się z patriotycznego amoku, jaki na Polaków rzucił Sienkiewicz, dziś bardziej od Trylogii rajcują rzadkie w handlu, pełne ciekawych uwag i spostrzeżeń „Listy z Afryki(poz. 023) naszego noblisty.

    Przeglądając pełną listę książek, które wynotowałem do przejrzenia i opisania, będących na niniejszej aukcji, zauważyłem, że dotarłem w niniejszym tekście zaledwie do jednej trzeciej zakreślonych pozycji. Czas jednak pomału kończyć, bo to co już wyskrobałem dawno przekroczyło rozmiary tradycyjnego felietonu. Może więc tylko jeszcze apel do zainteresowanych zakupem albumu „Nasze dwory(poz. 092), by pomyśleli również o nabyciu unikatowego w handlu folderu reklamowego „Lato we dworach na ziemiach wschodnich” (poz. 525). Każdej z wymienionych w nim siedzib towarzyszy szereg cennych dla letnika wskazówek. I tak o majątku pani Aliny Zawsztowtowej czytamy: „poczta stacja kolejowa czarny Bród koło Turmost, oddalona o 6 kilometrów; powiat Brasławski. Do kościoła 6 km, do sklepu 1 km.” Kuracja odchudzająca dla pobożnych zatem zapewniona (to mój dopisek), czas również nie zając. Więc sukcesów na aukcji i w drogę.    

    Jan Straus

    © Kwadryga | wykonanie: THE NEW LOOK
    0
      0
      Twój koszyk
      Twój koszyk jest pustyWróć do sklepu

      Antykwariat Kwadryga

      jest miejscem wyjątkowym, przestrzenią zatrzymanego czasu – świadectwem historii kultury zapisanej na kartach tysięcy książek.